Stare zadania nowego ministra

Tak się składa, że nie napiszemy nic nowego. Mamy nowego ministra edukacji, niestety to, co w ministerstwie jest do zrobienia, to rozwiązanie starych problemów, plus nowy kryzys. Oto lista zadań dla ministra. Subiektywna.


  1. W pierwszych dniach urzędowania, minister Przemysław Czarnek powinien umożliwić dyrektorom szkół samodzielne podejmowanie decyzji o przechodzeniu na nauczanie zdalne i hybrydowe, bez konieczności konsultowania tej kwestii z sanepidem. Wiemy, że te ostatnie są już na granicy wydolności. Samo zamkniecie szkół w strefie czerwonej nie rozwiązuje obecnych problemów. W części szkół – zwłaszcza w dużych miastach – przejście na nauczanie hybrydowe było najlepszym rozwiązaniem już we wrześniu.
  2. Powinno się wprowadzić jednolite rozwiązania dla szkół podstawowych i ponad podstawowych w kwestii zamykania i otwierania placówek. Obecnie w strefach czerwonych, gdzie zakazano imprez okolicznościowych, nadal mogą się odbywać zajęcia w szkołach podstawowych.
  3. Konieczne jest wyznaczenie priorytetów. Jednym z nich powinno być utrzymanie ciągłej edukacji dla dzieci w żłobkach, przedszkolach i klasach I – III. W tych grupach, ze względu na model pracy, możliwe jest zachowanie zasady niemieszania się grup. W przypadku wystąpienia zachorowania w jednej grupie stosunkowo łatwo jest odizolować  tylko ją, bez konieczności zamykania całej placówki. W najmłodszych grupach wiekowych sytuacje zawieszania zajęć skutkują niestety wzrostem nierówności edukacyjnych. Dzieci ze środowisk wspierających edukacyjnie nadrobią takie braki szybko, rodzice odrobią z nimi lekcje, zorganizują indywidualne zajęcia. Dzieci z rodzin gdzie nie ma takiej możliwości, będą miały deficyty trudne do szybkiego wyrównania.
  4. Należy natychmiast wprowadzić program przesiewowych testów na Sars-Cov-2 dla nauczycieli. Dzięki temu dyrektorzy placówek mieliby informacje o tym, czy ich pracownicy są chorzy i mogli podejmować decyzje o zawieszeniu zajęć. Dzięki temu ograniczone byłoby ryzyko powstawania kolejnych ognisk.
  5. Od semestru zimowego należy wprowadzić dla klas 4-8 i szkół ponadpodstawowych wprowadzić „odchudzoną” podstawę programową a wraz z nią – zapowiedź, że kryteria egzaminów dla kolejnych roczników uczniów będą powstawały z wykorzystaniem tej okrojonej podstawy. Kilka miesięcy temu taka propozycja korekty podstaw została przygotowana przez naszą fundację wraz z ruchami Obywatele dla edukacji i Protest z wykrzyknikiem. Skoro nauczyciele mają redukować programy nauczania, muszą robić to na bazie obowiązującego prawa. Warto jednak podkreślić, że nie jest w tym momencie istotne zajmowanie się kwestiami światopoglądowymi a konieczne jest pochylnie się nad palącym problemem przeciążenia uczniów.
  6. Budowa systemu wsparcia psychologicznego i pedagogicznego dla uczniów. Oni nie działało już wcześniej, teraz jednak jest dramatycznie potrzebne.
  7. Oczywiście – pieniądze. Są konieczne na sprzęt, szkolenia, na wszystko. Jednak tu wiele się nie zmieni.

Dołożę do tej listy kwestie, które można było w dużo większym komforcie niż teraz skoordynować w wakacje.

  1. Praca nad skróceniem objętości podstaw programowych – można było na to poświęcić całe dwa miesiące. Tym bardziej, że jest ze strony nauczycieli duża chęć współpracy w tej materii.
  2. Tworzenie algorytmów postępowania w sytuacjach kryzysowych. To są podstawowe zasady działania w kryzysie – postępowanie wedle scenariuszy. Tak działają służby ratownicze, tak działają lotniska, tak powinny działać teraz szkoły – na podstawie jasnych wytycznych, pokazujących kolejne kroki i ścieżki działania. Jeśli takie scenariusze byłyby gotowe, dyrektor placówki wiedziałby od razu kogo i kiedy odizolować, jaką część uczniów wysłać na nauczanie zdalne, kiedy zamknąć szkołę. Kadra kierownicza w oświacie to specjaliści od zarządzania w sytuacji stałego chaosu, ci ludzie radzą sobie z organizacją pracy znacznie lepiej niż niejeden kierownik w korporacji. Dlaczego im nie zaufać? Wszystko, co dostali dyrektorzy można sprowadzić do zapewnień „przytłaczająca większość szkół pracuje normalnie” oraz „decyduje sanepid”. To stanowczo za mało, aby szkoły działały sprawnie.
  3. We współpracy z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które i tak łączy się z resortem edukacji w superministerstwo, przez wakacje można było opracować program angażowania w zajęcia studentów ostatnich lat specjalizacji nauczycielskich i kierunków pedagogicznych. Tak, studenci nie są w stanie w pełni brać odpowiedzialności za realizowanie procesu dydaktyczno – wychowawczego. Jednak w sytuacji, w której kilkanaście procent nauczycieli w połowie października już jest na zwolnieniach, spora grupa to także osoby w grupie ryzyka, to pomoc studentów w sytuacji dramatycznych braków kadrowych, byłaby ogromnym wsparciem dla systemu. Co mogliby robić studenci? Pracować indywidualnie z uczniami, pomagać w dyżurach w czasie przerw, pełnić rolę nauczycieli wspomagających w młodszych klasach, aby etatowi wspomagający przejmowali zadania nieobecnej kadry.

To nie są sprawy, o których dowiadujemy się teraz. To problemy, o których istnieniu wiemy od kwietnia.

Iga Kazimierczyk