Tak się składa, że nie napiszemy nic nowego. Mamy nowego ministra edukacji, niestety to, co w ministerstwie jest do zrobienia, to rozwiązanie starych problemów, plus nowy kryzys. Oto lista zadań dla ministra. Subiektywna.
- W pierwszych dniach urzędowania, minister Przemysław Czarnek powinien umożliwić dyrektorom szkół samodzielne podejmowanie decyzji o przechodzeniu na nauczanie zdalne i hybrydowe, bez konieczności konsultowania tej kwestii z sanepidem. Wiemy, że te ostatnie są już na granicy wydolności. Samo zamkniecie szkół w strefie czerwonej nie rozwiązuje obecnych problemów. W części szkół – zwłaszcza w dużych miastach – przejście na nauczanie hybrydowe było najlepszym rozwiązaniem już we wrześniu.
- Powinno się wprowadzić jednolite rozwiązania dla szkół podstawowych i ponad podstawowych w kwestii zamykania i otwierania placówek. Obecnie w strefach czerwonych, gdzie zakazano imprez okolicznościowych, nadal mogą się odbywać zajęcia w szkołach podstawowych.
- Konieczne jest wyznaczenie priorytetów. Jednym z nich powinno być utrzymanie ciągłej edukacji dla dzieci w żłobkach, przedszkolach i klasach I – III. W tych grupach, ze względu na model pracy, możliwe jest zachowanie zasady niemieszania się grup. W przypadku wystąpienia zachorowania w jednej grupie stosunkowo łatwo jest odizolować tylko ją, bez konieczności zamykania całej placówki. W najmłodszych grupach wiekowych sytuacje zawieszania zajęć skutkują niestety wzrostem nierówności edukacyjnych. Dzieci ze środowisk wspierających edukacyjnie nadrobią takie braki szybko, rodzice odrobią z nimi lekcje, zorganizują indywidualne zajęcia. Dzieci z rodzin gdzie nie ma takiej możliwości, będą miały deficyty trudne do szybkiego wyrównania.
- Należy natychmiast wprowadzić program przesiewowych testów na Sars-Cov-2 dla nauczycieli. Dzięki temu dyrektorzy placówek mieliby informacje o tym, czy ich pracownicy są chorzy i mogli podejmować decyzje o zawieszeniu zajęć. Dzięki temu ograniczone byłoby ryzyko powstawania kolejnych ognisk.
- Od semestru zimowego należy wprowadzić dla klas 4-8 i szkół ponadpodstawowych wprowadzić „odchudzoną” podstawę programową a wraz z nią – zapowiedź, że kryteria egzaminów dla kolejnych roczników uczniów będą powstawały z wykorzystaniem tej okrojonej podstawy. Kilka miesięcy temu taka propozycja korekty podstaw została przygotowana przez naszą fundację wraz z ruchami Obywatele dla edukacji i Protest z wykrzyknikiem. Skoro nauczyciele mają redukować programy nauczania, muszą robić to na bazie obowiązującego prawa. Warto jednak podkreślić, że nie jest w tym momencie istotne zajmowanie się kwestiami światopoglądowymi a konieczne jest pochylnie się nad palącym problemem przeciążenia uczniów.
- Budowa systemu wsparcia psychologicznego i pedagogicznego dla uczniów. Oni nie działało już wcześniej, teraz jednak jest dramatycznie potrzebne.
- Oczywiście – pieniądze. Są konieczne na sprzęt, szkolenia, na wszystko. Jednak tu wiele się nie zmieni.
Dołożę do tej listy kwestie, które można było w dużo większym komforcie niż teraz skoordynować w wakacje.
- Praca nad skróceniem objętości podstaw programowych – można było na to poświęcić całe dwa miesiące. Tym bardziej, że jest ze strony nauczycieli duża chęć współpracy w tej materii.
- Tworzenie algorytmów postępowania w sytuacjach kryzysowych. To są podstawowe zasady działania w kryzysie – postępowanie wedle scenariuszy. Tak działają służby ratownicze, tak działają lotniska, tak powinny działać teraz szkoły – na podstawie jasnych wytycznych, pokazujących kolejne kroki i ścieżki działania. Jeśli takie scenariusze byłyby gotowe, dyrektor placówki wiedziałby od razu kogo i kiedy odizolować, jaką część uczniów wysłać na nauczanie zdalne, kiedy zamknąć szkołę. Kadra kierownicza w oświacie to specjaliści od zarządzania w sytuacji stałego chaosu, ci ludzie radzą sobie z organizacją pracy znacznie lepiej niż niejeden kierownik w korporacji. Dlaczego im nie zaufać? Wszystko, co dostali dyrektorzy można sprowadzić do zapewnień „przytłaczająca większość szkół pracuje normalnie” oraz „decyduje sanepid”. To stanowczo za mało, aby szkoły działały sprawnie.
- We współpracy z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które i tak łączy się z resortem edukacji w superministerstwo, przez wakacje można było opracować program angażowania w zajęcia studentów ostatnich lat specjalizacji nauczycielskich i kierunków pedagogicznych. Tak, studenci nie są w stanie w pełni brać odpowiedzialności za realizowanie procesu dydaktyczno – wychowawczego. Jednak w sytuacji, w której kilkanaście procent nauczycieli w połowie października już jest na zwolnieniach, spora grupa to także osoby w grupie ryzyka, to pomoc studentów w sytuacji dramatycznych braków kadrowych, byłaby ogromnym wsparciem dla systemu. Co mogliby robić studenci? Pracować indywidualnie z uczniami, pomagać w dyżurach w czasie przerw, pełnić rolę nauczycieli wspomagających w młodszych klasach, aby etatowi wspomagający przejmowali zadania nieobecnej kadry.
To nie są sprawy, o których dowiadujemy się teraz. To problemy, o których istnieniu wiemy od kwietnia.
Iga Kazimierczyk