Prawdziwy sukces edukacji przedszkolnej

Wydaje się, że w obszarze edukacji przedszkolnej udało nam się osiągnąć prawdziwy sukces. Piszemy o tym całkowicie serio, ale także z żalem. Doświadczamy bowiem ostatnich chwil, kiedy możemy cieszyć się edukacją przedszkolną na europejskim poziomie.

Za chwilę formuła na sukces się wyczerpie, zabraknie bowiem jednego z kluczowych elementów – nauczycielek edukacji przedszkolnej. Mamy jednak wspomniane sukcesy, cieszmy się nimi, zanim stracą na znaczeniu.

Sukces pierwszy: mamy coraz więcej dzieci w przedszkolach

Ustawa z dnia 13 czerwca 2013 roku dała prawo do edukacji przedszkolnej dzieciom poniżej 5 roku życia a na dzieci pięcioletnie nakładała obowiązek rocznego przygotowania przedszkolnego. Obowiązek zapewnienia miejsc dzieciom trzyletnim i czteroletnim wprowadzany był stopniowo – w 2015 prawo to przysługiwało dzieciom czteroletnim a w 2017 roku – trzyletnim. W 2016 roku wydawało się, że samorządy są doskonale przygotowane – liczba miejsc powiększała się stopniowo, ale zauważalnie. Tu pojawił się jednak pierwszy problem, który potężnie zaburzył porządek w organizowaniu edukacji przedszkolnej. 29 grudnia 2015 roku cofnięto obowiązek szkolny dla dzieci sześcioletnich i przedszkolny dla pięcioletnich. Oznaczało to, że samorządy przygotowujące się na przyjęcie w 2016 i w 2017 roku trzylatków i czterolatków nagle musiały zmierzyć się z tym, że w przedszkolu pozostanie rocznik, którego w związku z przyjęciem zapisu o obowiązku szkolnym dla dzieci sześcioletnich, miało już w przedszkolach nie być. W przedszkolach, w związku z likwidacją obowiązku szkolnego dla sześciolatków w roku 2016/17 skumulował się więc podwójny rocznik dzieci.
Sukces drugi: bezpłatne zajęcia dodatkowe i dodatkowe godziny za złotówkę

Ustawa o edukacji przedszkolnej z 13 czerwca wprowadziła także zmiany, które nadal przyczyniają się do stopniowej poprawy funkcjonowania jakości opieki przedszkolnej w publicznych placówkach. Po pierwsze wprowadzono zapis blokujący pobieranie czesnego za dodatkowe godziny w kwocie większej niż 1 zł za godzinę. Praktycznie zakazano więc organizacji płatnych zajęć na terenie przedszkola. Był to jeden z ważniejszych elementów czyniących edukację przedszkolną edukacją równego dostępu. W wielu gminach pojawiły się zapewnienia, że znajdzie się dofinansowanie na prowadzenie chociaż jednych zajęć. Od tej pory dyrektor także miał nowy obowiązek – jego zadaniem stała się ocena stopnia przygotowania kadry do prowadzenia dodatkowych zajęć i organizowania ich z wykorzystaniem kompetencji i potencjału zespołu. Zajęcia dodatkowe w przedszkolu nadal są organizowane, ale przygotowuje i prowadzi je kadra przedszkola – lepiej wyszkolona, ale nie lepiej opłacana.
Sukces trzeci: wykształcenie kadry

Nauczycielki przedszkola w efekcie wszystkich tych zmian są w konsekwencji najlepiej wykształconymi specjalistami, pracującymi w polskim systemie edukacji. Prawo do pracy w zawodzie do tej pory uzyskiwało się po ukończeniu trzyletnich studiów pedagogicznych. W roku 2020/21 wszystkie osoby pracujące na stanowisku nauczycielki/nauczyciela przedszkola, aby móc wykonywać swoją pracę, będą musiały mieć ukończone studia magisterskie. Wydaje się, że podobnie jest w szkołach podstawowych i w liceach. Jest podobnie, ale jednak inaczej. Nauczyciele przedmiotowcy – zazwyczaj magistrzy – mają dyplomy nauczycielskie jedynie ze specjalizacji nauczycielskiej. Wymogi, dotyczące godzin zajęć i praktyk, które dają uprawnienia zmieniały się na przestrzeni lat kilka razy – nie zmienia to jednak faktu, że liczba godzin przedmiotów pedagogicznych, jest nieporównywalnie mniejsza niż w przypadku zajęć, które mają nauczycielki przedszkola. Nauczycielki przedszkola i klas I – III otrzymują w czasie swoich studiów jednolite wykształcenie pedagogiczne, uwzględniające treści związane z przyszłym nauczaniem przedmiotowym. W programie studiów jest nie tylko bogactwo zajęć z obszaru psychologii i pedagogiki, jest także między innymi edukacja przyrodnicza, polonistyczna, matematyczna. Na poziom jakości wykształcenia kadry w przedszkolach wpłynął także wcześniejszy zakaz prowadzenia w przedszkolach zajęć dodatkowych przez firmy zewnętrzne. Panie ruszyły na kursy – zazwyczaj bezpłatne – i uzupełniały przygotowanie zawodowe do prowadzenia rozwijających dzieci aktywności.
Sukces czwarty: nowoczesne podstawy programowe

Konsekwencją reformy edukacji były nowe podstawy programowe – opracowano je także dla przedszkola. W porównaniu z dokumentem wcześniejszym podstawa wydaje się mniej dokładna, sprawia wrażenie ogólnej, ale nie zaprzepaszcza idei wcześniejszego dokumentu, obowiązującego przed reformą Anny Zalewskiej. Co więcej – realizuje także zapowiedź z 2013 roku o wprowadzeniu do przedszkoli nauki z wykorzystaniem obcego języka nowożytnego. Podstawa dla przedszkoli jest w swoim duchu – i taka też była przed reformą – „skandynawska” – podkreśla istotę rozwoju emocjonalnego, społecznego, fizycznego, poznawczego. Podstawa dla przedszkola to spis najważniejszych umiejętności i kompetencji, którymi powinien cechować się absolwent placówki. Jest jednak na tyle ogólnie zarysowany, że pozwala się realizować z łatwością z wykorzystaniem metody projektu, o której słyszymy głównie w kontekście edukacji szkolnej a wcześniej – w odniesieniu do gimnazjalnego projektu z WOS. Specyfika pracy przedszkolnej stwarza warunki aby w zasadzie bez przerwy pracować projektami. Raz – wszystko to, co dzieje się w projekcie pokrywa się z zapisami podstawy. Dwa – energia dzieci nie jest krępowana i pozwala czerpać z metody tyle, ile należy. Dziesiątki i setki placówek pracują projektami – tak jest łatwiej, milej, daje to większe efekty, pozwala angażować rodziców i środowisko lokalne.
Sukces piąty: prawdziwe wsparcie wewnątrz grupy zawodowej

Każdemu i każdej polecam zapoznanie się z grupą „Kreatywne Nauczycielki Przedszkola. Panie pomagają sobie we wszystkim – jak zacząć pracę od razu po studiach, które piosenki się sprawdzą, a które lepiej odpuścić, jak radzić sobie z dyrektorką, która jakoś nie wspiera a powinna, jak pomagać rodzicom. Są posty o tym, że w Biedronce „rzucili” drewniane pomoce jak z Montessori, jest handelek pomocami, rozdawanie książek. Wielkim fenomenem i zagadką jest dla mnie to, skąd akurat w tej grupie taka solidarność zawodowa. Może wynika to z tego, że praca z dzieci wymaga całkowitej autentyczności i otwarcia? Bez tego dzieci nas nie kupią, nie pójdą za nami, nie będą w naszym stadzie. Może to przekłada się na kontakt z koleżankami? W wielu dyskusjach o zmianie systemu edukacji mówi się o tym, że nauczyciele muszą pracować w grupie i być w sieci połączeń. Paniom w przedszkolach już udało się to osiągnąć.
Dlaczego brakuje chętnych do pracy?

Nauczycielki przedszkola mają pensum – w zależności od grupy – od 22 do 25 godzin. Nie oszukujmy się, to ciężka emocjonalnie i fizycznie praca. Dzieciaki – zwłaszcza z młodszych grup przez całą jesień są w kryzysie po rozpoczęciu nauki w przedszkolu, nasiąkają regułami wspólnej pracy, nie mają jeszcze umiejętności koncentracji. To trudne zadania – poćwiczyć coś z dziećmi i dać im poczucie bezpieczeństwa, kiedy ma się w grupie 25 osób i jedynie pomoc do dyspozycji. Do tego dochodzą niekończące się choroby. Mówimy na nie „glut nauczycielski”. Interniści w czasie badań dziwnie patrzą na nasze węzły chłonne w gardle, po komentarzu „pracuję z dziećmi przedszkolnymi” robią tylko „aaacha…” i dodają, że chrypka minie wiosną. Pensum 25 godzin dość potężnie blokuje możliwość dorobienia na drugim etacie w innej placówce, zresztą po kilku godzinach spędzonych w hałasie, nie ma się na nic siły. Jego poziom przekracza bowiem momentami wszystkie normy właściwe dla środowiska pracy – wcale nie dlatego, że dzieci krzyczą, one mówią i robią to z zachowaniem wszelkich zasad dobrego wychowania i kultury. Często zdarza im się jednak mówić naraz, powiedzmy piętnastce z nich, kiedy każde chce bardziej coś pani powiedzieć. Do tego dochodzą rodzice – wcale nie to, że są roszczeniowi, jak się czasem o nich pisze. Rodzice coraz częściej mocno interesują się tym, co dzieje się w przedszkolu, proszą o maile, zdjęcia, wycieczki, zebrania. Do 25 godzin pracy z dzieciakami, dochodzą więc kwestie organizacyjne. Oczywiście, projekty edukacyjne nie robią się same – trzeba umówić eksperta, który opowie dzieciom o pszczołach albo wężach (oczywiście za darmo), dostarczyć do placówki pomoce, najczęściej z recyklingu, trzeba to także organizować i zbierać. Na koniec jednak nauczycielki dowiadują się a to z Facebooka, a to z telewizji albo od pań i panów w sklepie, że w istocie tylko bawią dzieci i nie mają żadnej poważnej pracy, co najwyżej katar wytrą. Taka opinia towarzyszy najlepiej wykształconym nauczycielkom w polskim systemie edukacji. Efekt? W dużych miastach niemal zerowe zainteresowanie wejściem do zawodu lub słabnąca chęć pozostania w nim.

Żałuję, że pisząc to myślę w zasadzie o ogromnym dorobku tej grupy w czasie przeszłym. Panie w przedszkolach w czasie strajku ale też i przed nim tyle razy słyszały, że jak się nie podoba, to jest inna praca, że zaczęły tej pracy szukać, ściskając nerwowo i radośnie niewidzialną rękę rynku.

Iga Kazimierczyk