W Sejmie złożono 910 tys. podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania reformy edukacji. To ogromny sukces obywateli oraz kolejna odsłona konsultacji, które się nie odbyły.
Inicjatywa, zapoczątkowana przez ZNP, włączała w swoje działania partie polityczne i ruchy rodzicielskie. Na początku to partie polityczne dominowały w narracji o referendum, sporo obrywało się też Sławomirowi Broniarzowi. Po niedługim czasie jednak na pierwszy plan w całej akcji i uzasadnianiu ogromnego wysiłku stanęli rodzice. Tak musiało się stać – przez pół roku minister Zalewska powoływała się „na głos rodziców”, „powszechną zgodę”, „debaty”. Obywatele i obywatelki skorzystali więc ze swojego prawa i zabrali razem, zgodnie, stanowczo głos w debacie publicznej, której od listopada 2015 roku MEN konsekwentnie odmawia i która faktycznie się nie odbyła. Co ważne – rodzice skorzystali z przepisów prawa i mechanizmów demokracji.
Minister Zalewska obiecała w lutym 2016 roku pogłębione konsultacje, dotyczące reformy edukacji, nie zostały one zorganizowane, zamiast nich, przygotowano PRową akcję „Debaty Rodzic-Uczeń-Nauczyciel – Dobra Zmiana” z których do dziś nie ma zapisów (jest już skarga kasacyjna w tej sprawie w NSA) a uczniowie i rodzice wystąpili jedynie w jej nazwie. Obywatele w 2017 roku umieją już jednak korzystać ze swoich praw, nowych mediów, potrafią współpracować, aktywiści – rodzice mają za sobą lata doświadczeń w radach rodziców. Skoro minister im te debaty obiecała, jednak nie zaprosiła ich na nie, to zrobili je sami – referendum to ich kolejna odsłona.
Przypominamy, że w 2016 roku w czasie „Obywatelskiego wysłuchania publicznego dot. cofnięcia obowiązków dla sześciolatków” ówczesna poseł, dzisiejsza wiceminister Marzena Machałek, przypominała, że podpisy zebrane pod wnioskiem referendalnym są równoznaczne z konsultacjami publicznymi.
IK