Przewodniczy poseł Grupiński.
Na wstępie min. Kopeć zaprezentował informację MEN dotyczącą wdrażania reformy:
„Działania zostały rozpoczęte w lutym 2016 roku” – mówi minister. Przez cały czas o ich przebiegu informowano samorządy, pracowników szkół rodziców i pracodawców – odbywały się spotkania i konferencje, działa ministerialna linia telefoniczna i internetowa, kampania informacyjna. Informuje o zadowalającym stanie uchwalania nowych sieci szkół oraz równie zadowalającym tempie przygotowania podręczników: „już na jesieni wydawcy byli informowani o harmonogramach” (ośmielamy się sądzić, że również o treści podstaw programowych, chociaż dopiero rozpoczynał się proces naboru ekspertów do prac nad ich konstruowaniem). Obecnie odbywają się intensywne prace szkoleniowe doradców metodycznych, którzy przygotują nauczycieli do pracy z nową podstawą.
Dowiedzieliśmy się, że od jesieni 2016 działa zespół ds. statusu zawodowego pracowników oświaty, ale jakiekolwiek informacje zostaną udostępnione dopiero po zakończeniu jego prac. Na razie wiadomo więc jedynie, jak mogą być zwalniani lub przenoszeni w stan nieczynny nauczyciele likwidowanych gimnazjów. Na temat działalności tego zespołu wypowiadał się w dalszej części posiedzenia pan Baszczyński (ZNP): jako członek tego zespołu informuje, że żadnego postępu nie poczyniono i zaszła jedynie wymiana poglądów. Min. Kopeć uściślił więc, że faktycznie „toczą się rozmowy”, a pod koniec kwietnia min. Zalewska poinformuje, na jakim są etapie.
Pytania do ministra zgłaszali posłowie opozycji, ale w wielu wypadkach nie musiał na nie odpowiadać, gdyż wyręczali go posłowie PiS.
Ważne pytania zgłosiła posłanka Gajewska (PO), zwracając uwagę, że nie były publikowane raporty z debat „Rodzic-Uczeń-Nauczyciel”, a skrótowy raport z konsultacji podstawy programowej ujawnił, iż tylko nieliczne uwagi opiniodawców – i to szczegółowe – zostały uwzględnione. Mówiąc o efektach reformy spytała, w jaki sposób MEN ma zamiar rozliczyć efekt reformy (w jaki sposób udowodnią, że „historia wraca do szkół”?). W opisie skutków regulacji nie ma mowy o skutkach, jakie reforma może wywrzeć na rynek pracy, chociaż w innych dokumentach jest o tym mowa. Czy MEN poda się do dymisji, jeśli nie sprawdzi się zapowiedź o pięciu tysiącach nowych miejsc pracy dla nauczycieli? Do żadnego z tych pytań minister Kopeć w końcowej wypowiedzi się nie odniósł.
W dalszym ciągu relacji wystąpienia uczestników posiedzenia zostały uporządkowane tematycznie.
Tworzenie sieci szkół: samorządy vs kuratorzy
Posłanka Lubnauer poruszyła problem „warunkowo pozytywnych” opinii kuratorów o sieciach szkół proponowanych przez samorządy. Zwróciła uwagę, że są one de facto negatywne, gdyż zmuszają do spełnienia warunków stawianych przez kuratora. W tym kontekście przytacza casus odmowy kuratora wobec planów połączenia dwóch gimnazjów w Łodzi (decyzja ta nie ma umocowania prawnego, wydaje się podyktowana względami politycznymi, gdyż jeden z dyrektorów owych gimnazjów nie taił krytycznego stosunku do reformy). Czemu nie pozwala się samorządom na podejmowanie autonomicznych decyzji? Odnosząc się do tej kwestii minister powtórzył, że zastrzeżenia w większości dotyczyły kwestii technicznych i nie było z tym żadnych problemów, a opisywany wypadek jest „odosobniony” – natomiast nie udzielił żadnych konkretnych informacji, jak zostaną potraktowane. W ten sam sposób skomentował prośbę p. Baszczyńskiego (ZNP), zwracającego się z prośbą o rozpatrzenie postępowania kurator śląskiej, która negując uchwały samorządowe przekracza kompetencje, nie wskazując w uchwale uchybień w podstawach prawnych.
Czy nauczyciele stracą pracę?
Posłanka Szumilas przytoczyła konkretne doniesienia medialne o zwolnieniach nauczycieli m.in. w Częstochowie, Ząbkowicach, Warszawie itp (szum na sali, głosy zarówno wspierające, jak krytyczne). Wobec braku prawomocnego rozporządzenia o ramowych planach zajęć dyrektorzy nie wiedzą, jak liczyć etaty nauczycielskie. Poinformowała o sondażu dyrektorów ponad 380 szkół, którzy odpowiadali na zapytanie o warunki nauki w przyszłym roku szkolnym : konieczność rozbudowę szkoły podstawowej deklaruje 39% z sondowanych szkół podstawowych w zespołach z przedszkolami i 32% funkcjonujących samodzielnie. Pracę na zmiany od 1 września deklaruje 42 % SP z przedszkolami i 51% SP. W wielu szkołach nie będzie pełnego etatu dla fizyka czy chemika. W 41% SP są małe sale gimnastyczne (mniejsze nawet od sali, na której odbywa się posiedzenie Komisji). Minister Kopeć nie musiał odpowiadać, gdyż już wcześniej wypowiedź spotkała się z burzliwą krytyką posłów PiS: posłanka Czochara skrytykowała podawanie informacji w oparciu o doniesienia medialne, a poseł Dolata przytoczył dane o zwolnieniach nauczycieli z Częstochowy z czasów, gdy p. Szumilas była ministrem edukacji (to zapewne ma stanowić argument za dobrocią obecnych zwolnień); wreszcie doradził posłance Szumilas, by nie zabierała publicznie głosu.
Wniosek dotyczący planowanego strajku nauczycielskiego zgłosiła posłanka Cicholska: ponieważ na podstawie spotkań, jakie kilka razy w tygodniu odbywa z rodzicami i szkołami, nie zgadza się z opinią o niedostatecznym stopniu realizacji reorganizacji sieci szkół i o grożących zwolnieniach nauczycielskich, postuluje, by Związek Nauczycielstwa Polskiego przemyślał akcję strajkową 31 marca (ponoć nauczyciele mają namawiać dzieci by nie przychodziły w tym dniu do szkół!). Zwraca się do MEN z pytaniem, co zrobią w kwestii zapowiadanego strajku. Minister Kopeć wyjaśnił, że MEN nie jest stroną w tym sporze.
Posłanka Augustyn, analizując uzasadnienie potrzeby zwiększenia etatów nauczycielskich podaną w informacji MEN (ponoć stanie się tak na skutek zmniejszenia liczebności oddziałów w szkołach podstawowych) pyta, gdzie znajdą się pieniądze na owe dodatkowe etaty. Zwraca też uwagę, że „subwencja” na sześciolatki (zamiast dotychczasowej „dotacji”) jest znacząco niższa.
W tym nurcie debaty rozsądnie zabrał głos poseł Kryj (PiS): utrata pracy jest dla nauczyciela z mniejszego ośrodka dużym problemem, więc należy uczciwie podejść do tej kwestii. Oddzielmy powody zwolnień – niektóre samorządy wykorzystują reformę, by „wrzucić do jej kotła swoje problemy kadrowe” (np. w gminie świętokrzyskiej zapowiedziano zwolnienia 20 nauczycieli edukacji wczesnej, chociaż nie były one w żaden sposób związane z reformą).
- Grudzińska (Obywatele dla Edukacji) również pytała, na jakiej podstawie MEN twierdzi, że nauczyciele nie będą tracić pracy, ponieważ zmniejszy się liczebność oddziałów, skoro według jej informacji brak takich planów w pracach samorządów.
Ale w sprawie zatrudnienia nauczycieli końcowe stanowisko ministerstwa było nieco stonowane w porównaniu z obietnicami, że pracy nie zabraknie: Oczywiście dzisiaj nie odpowiemy jak będzie wyglądała kwestia etatów nauczycielskich – dopiero na etapie tworzenia arkuszy organizacyjnych będzie można coś konkretnego powiedzieć. (W materiałach MEN podało bardzo konkretne liczby – szacowane 3,9 tys. dodatkowych etatów jako skutek reorganizacji systemu szkół).
Finansowanie: pytania bez odpowiedzi
Kiedy posłanka Skowrońska spytała, ile wniosków złożyły samorządy o środki z rezerwy oświatowej na wdrażanie reformy: „Czy i kiedy wystąpiono o uruchomienie rezerwy oświatowej? Pracując w Komisji finansowej nie mam informacji o takim wniosku” – posłanka Wróblewska (PiS) replikowała, przytaczając głos prezydenta miasta Rzeszowa, który podziękował minister Zalewskiej za merytoryczne rozmowy i dobry kontakt oraz o zwiększenie subwencji o 9 mln złotych. P. Wróblewska informowała dalej o planach budowy nowych sal gimnastycznych tam, gdzie ich nie ma. Wreszcie stwierdziła, że „pierwszy raz dobrze zostały potraktowane małe, wiejskie szkoły” (niestety bez żadnych szczegółów).
Posłanka Wasilewska (PO) zadała kolejne pytanie o środki finansowe: zabezpieczające zarówno remonty i dostosowanie szkół, jak odprawy dla zwalnianych nauczycieli. W reakcji na ten głos nastąpiło bardzo emocjonalne wystąpienie posłanki Milczanowskiej (PiS), która oskarżała opozycję, że „nie ma żadnych nowych argumentów i to ona stoi za strajkiem nauczycielskim”. „Co są winne dzieci? (wołała dramatycznie). „Państwo szczujecie! A niejakie kodziarstwo, jak potraktowało ministra Rzeczpospolitej Polskiej, gdy jeździła na spotkania po całym kraju?”. Okazuje się też, że opozycja zrobi wszystko, by nauczyciele tracili pracę i by można za to krytykować obecny rząd.
Również bez odpowiedzi pozostało pytanie p. Grudzińskiej, która chciała się dowiedzieć, ile pieniędzy przeznaczono na intensywne kampanie informacyjne, którymi chwali się MEN – i czy one też pochodzą z rezerwy oświatowej.
Rodzice (nareszcie) są ważni
Posłanka Wasilewska w swoim wystąpieniu przypomniała o „rodzicach, którzy zwracają się z prośbą o pomoc” (np. w województwie warmińsko-mazurskim dzieci będą przewożone kilka kilometrów dalej). Uzupełniając ten wątek, p. Grudzińska (Obywatele dla Edukacji, Przestrzeń dla Edukacji): pyta, jaka ma być wspomniana w materiałach ministerialnych nowa rola rad rodziców w reformie, skoro w zakresie ich pozycji w szkołach w prawie oświatowym nie uczyniono żadnych zmian.
Do tego pytania minister Kopeć też nie musiał się odnosić, bo p. Starzyński (Rodzice szkole) pospieszył z wyjaśnieniem, że przecież rady rodziców uzyskały możliwość zakładania niezależnych rachunków bankowych. (To oczywiście wiele wyjaśnia. Rodzice będą mieli gdzie zrzucać się na niezbędne remonty…).
Temat rodziców podjęła też p. Łoboda (Rodzice przeciw Reformie Edukacji), pytając, które organizacje rodzicielskie pozytywnie zaopiniowały reformę. Na której ze wspomnianych debat „Rodzic-Uczeń-Nauczyciel” przedstawiono reorganizację w takiej formie, jaka obecnie jest realizowana? „Co jest lepsze: przepełnione szkoły czy wyrwanie dzieci z ich środowiska? Oba rozwiązania proponowane przez samorządy (które nie mają innego wyjścia) nie są dobre dla dzieci”. Ponownie ministra Kopcia wyręcza p. Starzyński, słusznie zauważając, że „rodziców jest wiele, więc nic dziwnego, że też są podzieleni w swoim zdaniu”. Kontynuował już mniej słusznie, oceniając liczebność stowarzyszeń przeciwnych reformie na „w sumie kilkaset osób”. Przy okazji p. Starzyński wezwał „do zbadania oburzającego faktu, że nauczyciele w pikiecie przed Sejmem nauczyciele wyrzucali kredę zakupioną przez szkoły za publiczne pieniądze” (p. Baszczyński uspokoił obecnych sprostowaniem, że kreda została zakupiona ze środków ZNP).
Minister Kopeć odpowiedział jednak p. Łobodzie, że dyskusja z rodzicami była. MEN co prawda nie zastanawiało się nad liczbą pikietujących, czyli protestujących rodziców, ale „kiedy tylko pani prezes Łoboda chciała rozmawiać, to ja się z nią spotykałem”.
Dla kogo reforma?
W reakcji na pochwalne głosy posłów PiS i p. Starzyńskiego, p. Baszczyński (ZNP) przypomniał, że nie wszyscy są zadowoleni (reformę obecnie popiera 38% społeczeństwa, jak wskazują aktualne sondaże). Świadectwem tego były pikiety pod Sejmem, MEN, Pałacem Prezydenckim, w których uczestniczyli nie tylko przedstawiciele opozycji, ale zwykli obywatele. „Tempo prac jest tak wielkie, że z pewnością jest tam wiele błędów – właśnie na to szkoda naszych dzieci”. Mówiąc zaś o poszanowaniu milionów głosów, którego ponoć zabrakło w poprzednim rządzie, wyraża nadzieję „że uszanujecie setki tysięcy podpisów zebranych za referendum”. Komentując spotkania, którymi chwali się MEN, zaznacza, że 1/ bywały one zamknięte (np. w Łodzi nie wpuszczono ZNP), 2/nie było na nich żadnych dyskusji, wyłącznie informowano.
Czego uczymy, z czego uczymy, czyli niemal wszystko o podstawie programowej i podręcznikach
Posłanka Augustyn poruszyła niejasną sprawę: jakim sposobem już powstają podręczniki, skoro PP została ogłoszona dopiero 14 lutego? Pyta też, co się stało z e-podręcznikami (zniknęły ze stron, na których dotychczas były dostępne i nie wiadomo, co mają robić nauczyciele, którzy się nimi posługiwali). Minister Kopeć wyjaśnił, że rozmowy z wydawcami toczyły się już w trakcie debat w pierwszej połowie 2016 roku, stąd nie jest niczym dziwnym, że sprawny rynek wydawniczy nadąża za potrzebami i już zgłosił około 60 tytułów do dopuszczenia przez MEN. Co do e-podręczników, to „pewna pozostałość, która była ratowana. Procedura przetargowa trwała długo i zmieniła się firma, która się tym zajmuje. Ale ten projekt uratowano”. W ogóle w temacie podręczników same dobre wieści: w kwestii elementarza „zakończył się monopol”, bo wpłynęło kilka niezależnych propozycji wydawniczych.
W kwestii podstawy programowej zadziwiła posłanka Wróblewska, twierdząc, iż „podstawa o językach obcych musiała zostać przygotowana od nowa, ponieważ stara nie była już aktualna”; tę kuriozalną informację powtórzył nieco później minister Kopeć (akurat ta podstawa została w całości przepisana z dotychczasowej, co przyznaje jej współautor, dr Smolik, a zarówno posłanka, jak i minister byli obecni na posiedzeniu komisji, na którym udzielił tej informacji).
- Łoboda pytała, czy MEN informuje danymi, ile będzie uruchomionych oddziałów realizujących edukację dwujęzyczną – czy nie będzie ich mniej, niż w gimnazjach? Domagała się ujawnienia nazwisk ekspertów pracujących nad podstawami programowymi (jak przypomniała p. Grudzińska, to jest dziwna sprawa, skoro minister twierdzi, że eksperci pracowali nad podstawą już w pierwszej połowie 2016 roku, chociaż nabór do zespołów – zgodnie z oficjalną informacją MEN – odbył się w październiku).
Oto odpowiedzi ministra Kopcia: debaty na temat podstawy programowej toczyły się oczywiście wcześniej; w samym ministerstwie odbyło się kilkadziesiąt takowych, a minister sam w nich uczestniczył. „Zmiany były też konieczne na podstawie danych z PISA i TIMMS”. (To bardzo ciekawa informacja i wszyscy pragnęlibyśmy rozwinięcia, ale niestety minister poświęcił tej kwestii tylko to jedno zdanie).
Co do podstawy programowej, jest ona nowoczesna, „co najlepiej widać w zmianach w podstawie programowej do nauki języków obcych (przypominam, że nie ma w niej praktycznie zmian) i w fakcie, że dzieci będą się uczyć programowania”.
Natomiast co do oddziałów dwujęzycznych, to ponoć były dotychczas przy elitarnych liceach, a teraz będą mogły być w każdej szkole.
Na zakończenie warto zacytować wystąpienie posła Mrówczyńskiego (PiS), który wyjaśnił, co dla niego oznacza reforma: „jest powrotem do przeszłości, do dobrej jakości, powrotem do szkoły, w której uczeń był najważniejszy”.
Nareszcie wiemy, co dobrego było w PRL-u.