W godzinach nocnych prawo zmieniające system szkolny zostało przez Sejm uchwalone. Niecałe 12 godzin później – zajmują się nim połączone komisje senackie. To już nawet nie jest szybkie tempo prac nad projektem, ciężko nazwać ten tryb pracy nie używając słów nadmiernie nacechowanych emocjonalnie. W jaki sposób komisje senackie przeanalizowały i opracowały projekt stanowiska Senatu dla dokumentów, które mają łącznie 700 stron w takim trybie?
Taki sposób procedowania pozbawił także stronę społeczną jakiejkolwiek możliwości udziału w pracach komisji. Informacja o posiedzeniu komisji senackiej, w czasie której rozpatrywano prawo oświatowe, pojawiła się na stronie Senatu o 8:00 rano – kiedy żadna z organizacji społecznych nie mogła już zgłosić formalnego udziały w posiedzeniu komisji.
14 grudnia, godzina 22:00 Sejm przyjmuje ustawę zmieniającą ustrój szkolny, chwilę później – także przepisy wprowadzające. Wnioski mniejszości przepadają. Ustawa chwilę przed północą, w całości z przepisami wprowadzającymi zostaje przyjęta przez Sejm RP. 15 grudnia o 12:00 odbywa się już posiedzenie senackich komisji edukacji i samorządu terytorialnego.
Ze strony www.poznajsejm.gov.pl z Regulaminu Pracy Rady Ministrów dowiadujemy się, że „Po otrzymaniu ustawy uchwalonej przez Sejm Marszałek Senatu kieruje ją do odpowiednich problemowo komisji senackich (jednej lub kilku), które mają w terminie nie dłuższym niż 14 dni ją przeanalizować i opracować projekt stanowiska Senatu w sprawie ustawy.”
Pytam poważnie – jeśli Senatorowie brali udział w kursie szybkiego czytania (ze zrozumieniem) który umożliwia im pracę w takim tempie, to proszę o wskazanie metody lub osoby, która jest w stanie tego nauczyć.
W końcówce roku 2015 w równie szybkim trybie procedowana była w trybie poselskim tak zwana „ustawa sześciolatkowa”. Wtedy odmówiono konsultacji publicznych projektu, uzasadniając to faktem, że „jest to projekt w istocie obywatelski”. Wtedy jednak na komisji senackiej uczestniczyła – mocno reprezentowana – strona społeczna. Teraz odebrano nam nawet tę szansę.
Senat zwany jest popularnie „Izbą refleksji” – tempo prac nad ustawą oświatową kazałoby jednak zmienić tę nazwę na „Izbę refleksu”.
Iga Kazimierczyk