Podczas prezentacji zmian w systemie oświaty dowiedziałyśmy się, że obecny system szkolnictwa, w zasadzie w całości ufundowany jest na błędach: wysłanie do szkół sześciolatków, gimnazjum to szkoła systemowo zła, liceum zamieniło się w kurs przygotowawczy do matury. Zdaniem szefowej resortu, nie ma w obecnej szkole obszaru, który funkcjonowałby prawidłowo. Minister uzasadniając zmianę organizacyjną powołuje się na badania, niestety nie wiemy jakie, bo ani w wypowiedzi z 16 września, ani w Ocenie Skutków Regulacji i Uzasadnieniu, nie znajdujemy wyczerpującego odniesienia do danych naukowych.
Z perspektywy uczniów zmiany oznaczają:
Od roku 2017/18 każdy uczniowie będą w mniejszym lub większym stopniu „uczestnikami” zmian, tylko uczniowie obecnego liceum skończą cały cykl nauki według starych zasad.
- W 2019/20 w liceum spotkają się uczniowie z wygaszonych gimnazjów i ci po ośmioletniej podstawówce. Każda z tych grup będzie pracowała na bazie innych podstaw programowych, zdawała inne egzaminy. Uczniowie uczeni „na dwa sposoby” spotkają się na jednolitej rekrutacji na studia.
- Uczniowie klas szóstych w 2017/18 roku rozpoczną naukę w klasach siódmych, co oznacza, że Ci z nich, którzy planowali edukację w gimnazjach językowych, artystycznych, sportowych, nie będą mieli już takiej możliwości.
- Po 8 klasie MEN zapowiada egzaminy z 4 przedmiotów: języka polskiego, matematyki, języka obcego i historii. Nie znamy powodów wyboru historii, a nie uwzględnienia przedmiotów przyrodniczych.
- System edukacyjny był do tej pory drożny. Oznaczało to, że w każdej chwili można było wybrać inną ścieżkę edukacji, żadna nie zamykała drogi na studia. W obecnej propozycji wybór szkoły branżowej zamknie drogę do tytułu magistra. Nie jest także jasne, co stanie się z uczniami likwidowanych gimnazjów, którzy z różnych względów będą musieli powtarzać rok.
- Uczniowie napotkają na problemy organizacyjne. Zabiegiem stosunkowo nieskomplikowanym jest przekształcenie zespołu szkół w ośmioletnią podstawówkę. Problemy organizacyjne zaczynają się tam, gdzie szkoły działały w osobnych miejscach. Możliwe scenariusze zakładają: przygotowanie jednego budynku dla klas 1 – 3 lub 1 – 4 (nadal nie znamy konkretów, dotyczących hasła „propedeutyka nauczania przedmiotowego”) i kontynuowania nauki w klasach 5 – 8 lub 4 – 8 w innej siedzibie. Możliwe będzie także „oddelegowanie” uczniów w klasach 6 – 8 do budynku dawnego gimnazjum. Osobną kwestią pozostaje to, w jaki sposób wpłynie to (skomplikuje) pracę nauczycieli.
Przypominam, że debata, którą organizowało MEN nosiła tytuł „Uczeń. Rodzic. Nauczyciel. Dobra Zmiana”. Do dziś nie poznaliśmy raportów z tych spotkań i nie wiemy, na jakie ustalenia MEN się powołuje. Jako pedagoga martwi mnie to, że uczniów w sprawie zmian w systemie edukacji nikt o zdanie nie pytał, choć godnie widnieli oni w tytule spotkań. Minister zaznaczyła w czasie prezentacji projektu, że uczniowie nie powinni zauważyć zmian, a jeśli jakieś – to tylko dobre. Uczniowie są mądrzy – widzą, rozumieją, wyciągają wnioski. Janusz Korczak w prostych słowach motywował swoją pracę pisząc „Nie ma dzieci, są ludzie” – ludzie o innej wrażliwości, poglądach. Zmieniając zasady gry w trakcie, pokazujemy uczniom, że są w tym systemie tylko jednym z elementów. Powinni być podmiotem zmian, tymczasem po raz kolejny traktujemy ich przedmiotowo. Nie tak powinna wyglądać dobra zmiana.
Iga Kazimierczyk
Magdalena Milczewska