Szczęśliwe dzieci to brudne dzieci?

Na zewnątrz temperatura w okolicach 0 stopni, w powietrzu woda – ciężko powiedzieć, że pada, bo krople deszczu oblepiają wszystko lecąc z jednostajnie wiejącym od północy wiatrem. Ręce marzną po 5 minutach bez rękawiczek, w butach mokro natychmiast – lód pośniegowy przykrywają kałuże.

To pogoda, w czasie której większość polskich przedszkolaków spędza czas w sali zabaw. W norweskiej placówce Stordalen w miejscowości Bodo dzieci biegają na zewnątrz. Nikomu, ani dzieciom ani nauczycielom, nie przeszkadza pogoda. Niektóre z dzieciaków wspinają się na kolanach po oblodzonej górce i zjeżdżają na pupach, inne przelewają lodowatą wodę z kałuży do kałuży, inni amatorzy zabaw hydrologicznych obserwują pianę tworzącą się w rozpuszczającym się śniegu. Tylko my, osoby odwiedzające placówkę, wydajemy się być lekko zdziwieni tym, jak dzieciaki spędzają czas.

Norweskim leśnym przedszkolom poświęcono już wiele tekstów, które w pełnym zachwytu tonie opisują, że „da się”, „można” i „dzieciaki to lubią”. W tym materiale chciałabym nie tylko skupić się na tym, że najprostsze rozwiązania w edukacji działają najlepiej. Znacznie bardziej zależy mi na  omówieniu celów i założeń pracy z małym dzieckiem, a także sposobów realizacji tych planów, których najbardziej widowiskowym elementem są szczęśliwe i ubrudzone dzieci. Jakie cele, idee i założenia pracy stoją za leśnymi przedszkolami?

Program

Podstawa programowa edukacji przedszkolnej obejmuje dzieci w wieku od roku do skończenia piątego roku życia. Jednym z zapisów, który realizują wszystkie przedszkola – w mniej lub bardziej rygorystycznej wersji – to zalecenie realizacji większości zajęć z dziećmi poza budynkiem. Sposoby realizacji treści, które zapisane są w podstawie, realnie zależą więc od tego, jaka jest pora roku i pogoda. Dopasowanie uczenia się do pór roku nie jest więc w tym wypadku tylko życzeniowym sloganem, a koniecznością, której trzeba sprostać.

Co do liczby miejsc w placówkach – każde dziecko, którego rodzice zdecydują, że ma iść do przedszkola, znajdzie w publicznych lub prywatnych placówkach miejsce. Rekrutacja do przedszkoli jest jedna i obejmuje placówki prywatne i publiczne, w których czesne ustalane jest odgórnie i ma stałą wysokość. Jeśli rodziców nie stać na czesne, mogą się ubiegać o dofinansowanie pobytu dziecka w placówce. Leśne przedszkola cieszą się jednak największą popularnością i do nich jest więcej chętnych niż jest miejsc.

 Na zewnątrz

Norwescy urzędnicy i decydenci edukacyjni ponad dwadzieścia lat temu uznali, że przebywanie na zewnątrz służy dziecku i wpisali takie zalecenie do podstawy programowej. Okazało się jednak, że nauczyciele niechętnie wychodzą z dziećmi na dwór. Zamiast karać, zadano więc sobie pytanie, co może być przyczyną tego, że mimo wyraźnego wskazania w podstawie programowej, dzieci nadal siedzą zamknięte w salach. Analiza tej sytuacji pokazała, że nauczyciele po prostu nie mają odpowiedniego stroju do przebywania cały dzień poza salą zajęciową. Odkąd nauczyciele dostają od placówek „stroje służbowe”, które chronią przed wiatrem, wodą i zimnem, problem został zminimalizowany. Zapis w podstawie programowej o przebywaniu przez większość czasu na zewnątrz jest obecnie czymś równie oczywistym jak to, że dzieci muszą się bawić. Norweskie dzieci, niezależnie od tego, do jakiej placówki chodzą, większość czasu spędzają na zewnątrz. Jeśli pada – nie szkodzi, ubrania chronią je skutecznie przed przemoczeniem i wyziębieniem. Trywialna prawda – nie ma złej pogody, tylko ubranie może być złe – jest tu realizowana w każdej grupie przedszkolnej.

 Poziomy i piony

Nauczycielki rzeczywiście podążają za dzieckiem – zarówno w tym, co dzieci robią, ale także w czasie wspólnych posiłków i rozmów. Nauczyciele starają się fizycznie znaleźć na tym samym poziomie, co dziecko – kiedy rozmawiają z dziećmi kucają, siadają obok dziecka, patrzą mu w oczy. Nie widziałam ani jednej interakcji pomiędzy dzieckiem i nauczycielami, kiedy nauczyciele mówiliby do dziecka, patrząc na nie z góry.

 Wspólnota

W większości kultur wspólnotę manifestuje się poprzez i w trakcie posiłku. Podobnie dzieje się w norweskim przedszkolu. Nauczycielki jedzą posiłki wspólnie z uczniami, przy wspólnym stole. Same meble wyglądają inaczej – dzieci nie siedzą przy malutkim stoliku na niskich krzesełkach – jedzą umieszczone w wysokich siedziskach przy normalnym, pełnowymiarowym blacie. O ile na spacerach i w zabawie nauczyciel fizycznie zniża się do dziecka, o tyle przy posiłkach to dziecko „wędruje” wyżej, aby być na równym poziomie z nauczycielem. Tym samym, każda ze stron wykonuje jakiś „wysiłek”, aby pozostawać na jednym poziomie.

 Dziecko jako twórca

Ściany norweskiego przedszkola wyglądają mało dekoracyjnie. Wykończone na biało, nie ma na nich żadnych kolorowych obrazów, ilustracji, postaci z bajek, wyciętych z gazet zwierząt. Jedyne, co pojawia się na ścianach, to prace dzieci, a te potrafią być różne i nie zawsze trafiają w gusta znawców kanonów sztuki. Na ścianach wieszane jest tylko i wyłącznie to, co samodzielnie przygotują dzieci. Przedszkole jest ich przestrzenią – ściany są kolejnym miejscem, które ma pomóc dziecku w rozwoju jego ekspresji. Dzieci są gospodarzami miejsca, a jako gospodarze są odpowiedzialni za wygląd i wystrój miejsca.

 Zaufanie

Najtrudniejsze okazuje się to, co nie wymaga żadnych nakładów finansowych. Wiele osób, porównujących systemy polski i norweski słusznie zauważa, że Norwegia przeznacza na edukację znacznie więcej środków niż Polska. To prawda. Istotą tego systemu zdaje się być jednak zaufanie każdego z uczestników działań edukacyjnych do funkcjonowania każdego z elementów systemu.

Po pierwsze – nauczyciele ufają dzieciom. Wychodzą z założenia, że dziecko intencjonalnie nie dąży do zrobienia sobie krzywdy – jeśli wyjaśni mu się konsekwencje pewnych zachowań, dziecko z pewnością wykaże się dbałością o własne bezpieczeństwo. Wspinanie się na drzewa? Nie ma problemu. Zjeżdżanie pupą po oblodzonym śniegu? Czemu nie! Celem nauczycieli nie jest chronienie dziecka za wszelką cenę, a stwarzanie mu takich warunków do zabawy, aby samo mogło uczyć się dbania o własne bezpieczeństwo. Place zabaw wyłożone gumowymi zabezpieczeniami? Nie w norweskich przedszkolach.

Po drugie – dzieci ufają nauczycielom. Mimo, że wspólna zabawa na zewnątrz sprawia wrażenie całkowicie nieogarniętego chaosu, żadne z dzieci nie płacze, żadne nie krzyczy, każde – jeśli ma kłopot – może liczyć na natychmiastową pomoc nauczycieli. Dzieci nie boją się tego, że zostaną skrytykowane, upomniane, ukarane. Są przekonane, że każdy ich problem będzie potraktowany serio, a nauczyciel będzie osobą, która szybko pomoże go rozwiązać.

Zaufanie jest też osią kontaktu nauczycieli z rodzicami.

 Odpowiedzialność

Trzylatka rąbiąca drewno! Maluch z prawdziwym nożem w przedszkolu? Nas to dziwi,  a norweskie nauczycielki były zaskoczone naszym zdziwieniem. Wyjaśniały krótko – jak mamy uczyć dzieci ostrożnego obchodzenia się z niebezpiecznymi narzędziami, kiedy zamkniemy te wszystkie narzędzia w szufladach z zabezpieczeniami? Same opowieści i upomnienia „uważaj” nie działały i nie ma cudu, żeby zaczęły działać akurat teraz. Jeśli – mawiają norweskie nauczycielki – mamy nauczyć dziecko ostrożności, to musimy pomóc mu być ostrożnym.

Rąbanie drewna, które w Norwegii uznawane jest za całkowicie naturalną czynność, którą każdy powinien opanować, jest także aktywnością, której efekty służą całej grupie – przy ogniu zapalonym z porąbanego indywidualnie drewna, można się wspólnie ogrzać.

Zapraszam do obejrzenia zdjęć:

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Za uporządkowanie obserwacji z wyjazdu do Bodo dziękuję studentom i studentkom Wydziału Pedagogicznego UW, z którym prowadzę zajęcia w roku 2015/16.

Iga Kazimierczyk