Pierwsze efekty „dobrej zmiany”

Ministerstwo Edukacji Narodowej 3 lutego ogłosiło rozpoczęcie zapowiadanej od wielu miesięcy ogólnopolskiej debaty o polskiej oświacie. Jednym z tematów będzie dyskusja o podstawach programowych. Zastanawia nas jednak, w jaki sposób można zmienić podstawę programową pozostawiając nauczycielom do pracy ten sam darmowy podręcznik?

Wóz przed koniem, podręcznik przed podstawą.

Na początek przypomnijmy w jaki sposób planowana i realizowana jest praca nauczycieli. W pierwszej kolejności, na poziomie ministerstwa, ustalana jest podstawa programowa, a następnie – w ścisłym powiązaniu z nią, wypracowywane są, juz przez samych nauczycieli, programy nauczania. Podręcznik przygotowywany jest w nawiązaniu do treści podstawy. Przy obecnie wprowadzanych zmianach będziemy mieć do czynienia z inną kolejnością – przygotowujemy się na zmianę podstawy programowej, której będzie towarzyszyć ogólnopolska debata, a narzędzie – podręczniki dla klas I – III pozostanie niezmienione. Minister potwierdziła tę informację na konferencji prasowej w MEN 3 lutego, że dzieci w I klasach (w większości siedmiolatki) będą uczyły się z podręcznika przygotowanego dla dzieci sześcioletnich. Czyli mamy podręcznik pisany w odniesieniu do podstawy programowej i będziemy korzystać z podręcznika, niepokrywającego się z podstawą programową. Nauczyciele mają do rządowego podręcznika krytyczne podejście, uznają, że bywa on zbyt infantylny nawet dla sześciolatków. Aleksandra Szyller, pracowniczka Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego, autorka rozprawy doktorskiej, poświęconej podręcznikom w nauczaniu wczesnoszkolnym w rozmowie z nami przyznaje: „Podręcznik ten został opracowany w kilka miesięcy, był wielokrotnie modyfikowany, zgodnie z wytycznymi zebranymi w drodze konsultacji społecznych i ocen recenzentów. W związku z niezwykle szybkim wdrożeniem „reformy podręcznikowej” w szkołach, nie został przetestowany przez uczniów i nauczycieli. W rezultacie odnajdujemy w nim wiele błędów, nie tylko metodycznych, ale i merytorycznych. Elementarz jest niedopracowany, często niespójny. Materiał ikoniczny w nim zawarty utrudnia dziecku odbiór tekstu. Widzimy tu co najmniej kilkanaście różnych typów grafiki. Ze względu na jego zakładaną trwałość (dzieci z trzech kolejnych roczników przekazują sobie elementarz) nie mamy też możliwości aktualizacji treści. To podręcznik z tekstami na niskim poziomie lingwistycznym, nie angażujący sfery motywacyjnej dziecka, warunkującej odpowiednie przygotowanie do pisania i czytania. Nie uwzględnia on posiadanej wiedzy i umiejętności uczniów. Siedmiolatek jest bardzo wymagającym i świadomym odbiorcą, potrafiącym polemizować z czytanym tekstem i samodzielnie konstruującym wiedzę. Należałoby przesunąć nacisk na aktywność poznawczą ucznia, nie nauczyciela; zwrócić większą uwagę na poziom semantyczny i krytyczno-twórczy czytania, pomyśleć nad odinfantylizowaniem treści matematycznych oraz zadbać o stronę graficzną.” Czy taki podręcznik będzie odpowiedni dla siedmiolatka?

Bezkosztowe zmiany?

Co do zasady – pomysł na bezpłatny i jednakowy dla wszystkich podręcznik – nie jest złym rozwiązaniem. Poprzedni rząd popełnił jednak w tym zakresie wiele błędów. Rozumiemy, jesteśmy w trakcie zmian i nie ma czasu na przygotowanie nowego podręcznika. Jednak decyzja o przesunięciu obowiązku szkolnego została podjęta. Rozpoczęcie dyskusji o zmianie podstawy programowej kształcenia w klasach I – III przy jednoczesnym pozostawieniu „starego” podręcznika, jest dla nas jasnym dowodem na to, że przeprowadzone wraz z początkiem roku zmiany nie miały podstaw merytorycznych, ale co ważniejsze – nie zostały przemyślane i zaplanowane. Minister Zalewska wiele razy podkreślała, że zmiany związane z cofnięciem reformy, mają być bezkosztowe. Zmiana nie będzie więc miała kosztów finansowych po stronie ministerstwa. Koszty społeczne poniosą nauczyciele, rodzice i uczniowie, którzy będą korzystać z nieadekwatnego do ich potrzeb podręcznika. Przy tej okazji warto także wspomnieć, że jeden rządowy podręcznik dla wszystkich uczniów nie daje możliwości dostosowania treści do indywidualnych predyspozycji dzieci, co więcej, wyklucza też szeroko pojęta autonomię nauczyciela w wyborze pomocy dydaktycznych, która zgodnie z wynikami badań PISA 2012, była jednym z najważniejszych czynników przesądzających o domniemanym sukcesie polskiej szkoły. Mimo teoretycznej możliwości wyboru podręcznika innego niż rządowy, jednoznacznie zgodę na jego stosowanie musi wyrazić cały zespół nauczycieli danego szczebla. Jeśli w szkole jest więcej niż jeden oddział danej klasy, wszyscy nauczyciele muszą jednoznacznie zgodzić się na jeden podręcznik. Nie ma możliwości wyboru innego podręcznika dla kilku klas równoległych.

Jaka podstawa?

Zastanawiają nas także niektóre z wypowiedzi minister, dotyczące samej podstawy programowej. 1 lutego 2016 w radiu Tok FM w rozmowie z red. Dominiką Wielowieyską mówiła: „Chcemy doprowadzić do zmiany podstaw programowych, programów, tak, żeby rzeczywiście podstawa programowa była dla ucznia od 6 Do 19 roku życia i obojętnie co będzie działo się z systemem i obojętnie jak my go podzielimy, ona ma zawsze widzieć 10, 11, 12, 13latka, a nie dziecko na określonym poziomie edukacyjnym.” Zauważmy, że podstawa programowa dla klas I – III obejmuje cele, które dziecko powinno osiągnąć pod koniec III klasy. Podstawa napisana jest z uwzględnieniem różnego tempa rozwoju dzieci na pierwszym etapie edukacyjnym. Pozwala nauczycielowi dopracowywać program pracy tak, aby koncentrować się na rozwoju i indywidualizacji, a nie wypełnianiu zadań zapisanych na konkretny rok. Jak zatem mamy rozumieć słowa pani minister, że podstawa „ma zawsze widzieć 10-, 11-, 12-, 13-latka, a nie dziecko na określonym poziomie edukacyjnym”? Czy teraz podstawa programowa będzie przygotowana dla dzieci z konkretnych roczników? Jak zatem będzie wtedy wyglądać indywidualizacja? I czy dziecko sześcioletnie, które jest w I klasie będzie uczyło się tego samego, co dziecko sześcioletnie, które jest w zerówce? Jak ma być to rozwiązane technicznie?

Magdalena Milczewska

Aleksandra Szyller

Iga Kazimierczyk